Anegdoty - Skąpiec
Anegdota z XVII w o ruszającym się wasągu
Opowiadał imć pan Ponikiewski, szlachcic starodawny z ziemi nurskiej, parafii Goworowskiej, o jednym skąpcu, który nie lubił gości u siebie przyjmować. A był w dawnej Polsce obyczaj, że szlachcic do szlachcica, choć nieznajomy, na popas w podróży jako w dym przyjeżdżał. Owóż tedy skąpiec ten, którego dworek jak na złość leżał niedaleko gościńca, wypatrywał bacznie, czy kto nie skręca z drogi ku niemu. A gdy kogoś dostrzegł, chował się gdziekolwiek nakazując czeladzi, by powiedziała, iż pana nie ma w domu. Razu pewnego zajechało dwóch szlachciców z jakimś do skąpca interesem. Z daleka dostrzegli, że był on na gumnach i w nagłej potrzebie, nie mając gdzie się ukryć, wlazł pod wasąg. Gdy chłopiec stajenny oznajmił przybyłym, że pana nie ma w domu, szlachcice powiadają: - Nic nie szkodzi, zaczekamy tu, aż powróci! A tymczasem, że mamy pistolety, zabawimy się strzelaniem do celu, który węglem naznaczymy na tym, wasągu. I stało się wielkie dziwo: wasąg, usłyszawszy o swoim przeznaczeniu począł się ruszać i podnosić bokiem. W końcu wylazł spod niego sam gospodarz w kusym kożuszku i pludrach wyjaśniając, że chciał tylko zażartować sobie z ichmościów, aby mieli niespodziankę, gdy go zobaczą…