Anegdoty - Diabelskie sprawki
Anegdota z XV w. o opacie cysterskim z... Wąchocka
Okazuje się, że anegdoty o Wąchocku nie są domeną nas, współczesnych. Cieszyły naszych przodków już w XV w., mają więc głęboko zakorzenioną tradycję. Opat cysterski w Wąchocku, niejaki Mikołaj Biesiga, pogrążył się w najrozmaitszych grzechach. Stał się bezbożnym, bezwstydnym rozpustnikiem, rozwiązłym wyuzdańcem i gadulskim pijakiem. Kiedy biedacy przychodzili do niego po jałmużnę, odpędzał ich kijem, powiadając, że diabłów chętniej by widział, aniżeli tych ubogich łotrów. Przepijał on dobra klasztorne z wszetecznymi kobietami i szlachtą okoliczną., jako że szlachcicem był ów bezbożny opat. Roku jednego na dzień św. Jakuba sprosił na ucztę do klasztoru wiele swych szlacheckich przyjaciół i przyjaciółek. Otoczony miłośnie ramionami niewiast, zapomniał o Bogu i o miejscu dla tego rodzaju zabaw niestosownym. Nagle wśród wesoło biesiadujących zjawił się czarny osobnik o wstrętnym wyglądzie i skierował swe kroki wprost do opata. Stanąwszy przed nim, piekielnym głosem zahuczał: - Przeklęty, tobie mówię, wstań i pójdź za mną! A gdy opat i wszyscy pozostali uczestnicy uczty oniemieli ze strachu, obcy osobnik, który był szatanem, porwał fałszywego duchownego za kołnierz i wyciągnąwszy przemocą z klasztoru, wzniósł się z nim w obłoki…