Jesienne kiszenie na Kurpiach
Kurpiowskie zwyczaje kulinarne
Opowiada Danuta Kostewicz:
Jesienne dni na Kurpiach przesycone były zawsze smakowitymi zapachami. Spod kuchennego okapu dochodził aromat suszących się grzybów, z rogu kuchni rozchodziła się woń kiszącej się w beczce kapusty, a w porze obiadowej apetycznie pachniało skwarkami, na których gospodynie smażyły ziemniaczane placki. Wieczorami wiatr rozwiewał po polach pachnące dymy ognisk, przy których pieczono świeżo wykopane ziemniaki. Jesień była bardzo pracowitą porą roku na wsi. Było jeszcze sporo prac polowych, a już należało zadbać o właściwe przechowanie plonów przez zimę. Jednym z najczęściej stosowanych sposobów konserwacji żywności było suszenie i kiszenie. Na Kurpiach kiszono wiele produktów, a należały do nich jabłka, dynia, grzyby, no i oczywiście kapusta, która uprawiana była w tych rejonach w znacznych ilościach jako jeden z głównych składników jedzenia. Ponieważ kapusty było zwykle dużo, więc do jej kiszenia zatrudniani byli zwykle wszyscy domownicy. „Kapustę kisiło się zwykle po wieczornym obrządku, najczęściej pod koniec tygodnia. Zwoływało się do pomocy sąsiadów. Kuchnie zalegały stosy główek kapuścianych. Beczka dębowa, uprzednio wyparzona, stała na honorowym miejscu na środku kuchni. Ojciec ostrzył noże, dzieci dopominały się o kapuściane głąby” – wspomina Pani Danuta Kostewicz. Jesienny jadłospis na Kurpiach to przede wszystkim wszelkie potrawy z ziemniaków, które zawsze w tym okresie były „pod ręką”. Gospodynie często smażyły placki ziemniaczane, a menu urozmaicały przede wszystkim grzybami, których na tych leśnych terenach zawsze było pod dostatkiem.